niedziela, 20 października 2013

Rozdział 4.

 *
Hej. Tak jak obiecałam jest nowy rozdział, a w nim 'nn', wyszedł nawet troche dłużysz niż myślałam.
Jestem z niego nawet zadowolona, bo chociaż początek jest kiepski to pod koniec naszła mnie wena i myśle, że wyszło całkiem okej.
Wszytko to jakoś tak dzięki waszym komentarzom, więc dziękuje najbardziej Katie i Nicol. ;D 
Mam nadzieję, że wszystkim się spodoba, no i prosze was o komentarze. <3
*

          Weszłam do domu w którym, czekali już na mnie ciocia z Lucasem. Odłożyłam rzeczy i poszłam do kuchni domyślając się co tam zastanę. 
    - Heeej wam, już jestem.! - zawołałam wesoło, szczęśliwa że po długim czasie znowu ich zobaczę.
    - Cześć siostra, tęskniłem za tobą. - Lucas podszedł i od razu i przytulił mnie z całej siły. 
Czułam że zaraz połamie mi wszystkie kości, ale nie obchodziło mnie to bo bardzo mi go brakowało. Nic nie powiedziałam tylko wtuliłam się w niego równie silnie i staliśmy tak w uścisku dłuższą chwile.
    - Cześć braciszku, nawet nie wiesz jak mi ciebie tam brakowało. - uścisnęłam go jeszcze mocniej.
Jesteśmy kuzynami, ale zachowujemy się i traktujemy siebie jak rodzeństwo. Zawsze był dla mnie jak starszy brat, którego niestety nie mam.
    - A ze mną się nie przywitasz kochanie.? - ciocia podeszła i przytulaliśmy się wszyscy razem.
    - Cieszę się bardzo zę znowu tutaj jestem. - uśmiechnęłam się szeroko, bo naprawde tego potrzebowałam.
    - Będziemy musiały długo pogadać, powiesz mi co u ciebie, rodziców i co się działo tak.?

    - Tak, no pewnie.. - zaśmiałam się na samą myśl o godzinnych plotkach z ciocią.
    - Lucas coś dla ciebie zrobił, tak bardzo się cieszył gdy usłyszał że przyjeżdżasz. - ciocia powiedziała patrząc na niego i uśmiechając się.
    - Tak, chodź pokaże ci. - Lucas złapał mnie za ręke i szybko pociągnął na górę, do "mojego" pokoju, w którym zawsze zatrzymywałam się gdy byłam u cioci.
          Gdy otworzyłam drzwi bardzo się ucieszyłam. Kuzyn wyremontował specjalnie dla mnie pokój, nie tak jakoś zwyczajnie tylko dokładnie na taki jaki chciałam żeby był, wcześniej był powiedzmy zapuszczony. Na ścianach była troche wyblakła tapeta w misie - dobra raczej dla dziewczynki, na szafach były poprzyklejane jakieś stare dziecinne plakaty, na biurku i szafkach różne nalepki i inne rzeczy. Ogólnie nie był już za ciekawy, a teraz wygląda naprawde pięknie. Z jednej strony jest troche jakby nowoczesny, ale z drugiej ma w sobie taki stary klimat który tak bardzo lubie. Dominowały tu moje dwa ulubionych kolory czyli fioletowy i szary. Oczywiście Lucas nawrzucał mi tu dużo różnych rzeczy z motywami Wielkiej Brytanii, np. od razu rzucającą się w oczy narzutę na łóżko w kształcie wielkiej brytyjskiej flagi. Na ziemi leżał wielki włochaty, puszysty, miękki fioletowy dywan, dokładnie taki jak mi się podoba. Nad łóżkiem, na prawie całej ścianie były naklejone jakby gałęzie drzewa stworzone z nut refrenu mojej ulubionej piosenki, a na ścianie obok wisiała gitara. Dobrze wie jak bardzo kocham muzykę. Widać że naprawde się nad tym napracował, włożył w to dużo serca i że bardzo mu na tym zależało.


           Gdy już skończyłam podziwiać jego pracę, czyli jak cudownie wyglądał ten pokój, przytuliłam go mocno. 
    - Dzięki jesteś kochany, dzięki, dzięki, dzięki. - zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek.
    - Idziemy na lody, chodź. - pociągnęłam go za rękę i zeszliśmy na dół. 
    - Ej no, a ciocia.? Miałyście sobie zrobić ploty. - powiedział specjalnie i zaczęliśmy się śmiać. 
    - Haha.. a weź, nie marudź tak. - mówiąc to ubierałam już buty. 
    - No rusz się. Szybciej, szybciej, szybciej.. Bo zaraz zacznę ci tu tupać. - rzuciłam w niego jego butem i zaśmiałam się.
Uwielbiałam Lucasa i uwielbiałam tutaj przyjeżdżać. Zawsze kiedy tu jestem, czuję się jak w dzieciństwie, po prostu uwielbiam wygłupiać się z moim Lucim.
Przy nim jestem jak mała, zwariowana, szalona, roztargniona dziewczynka, której wszędzie pełno. Zresztą z nim jest tak samo... no może pomijając słowo "dziewczynka", no i ja bardziej tryskam energią, jestem bardziej szalona i może troche bardziej nieprzewidywalna niż on. 
    - Co tam u ciebie, braciszku.? Opowiadaj mi tu wszystko. - zapytałam ciekawa, tego co się działo.
    - Noo... w sumie to.. nie ma co opowiadać. - powiedział trochę jakby z obojętnością.
    - No weź taki nie bądź.. No prosze cię, przez tyle czasu może nic się nie stało, ani nie zmieniło co.?
    - No w sumie.. nic.
    - Jezu, jaki ty jesteś.. wszystko trzeba z ciebie siłą wyciągać, nigdy nie możesz sam od siebie nic powiedzieć. - rzuciłam i przewróciłam oczami tak żeby to zobaczył.
    - Hmmm.. i kto to mówi co.? Bo jakoś znajomo mi to brzmi. - zaśmiał się i dźgnął mnie palcem w brzuch.
    - A spadaj. Ja to jestem ja, ja mogę. - zaczęłam się śmiać i pokazałam mu język.
    - Widziałam gitarę w salonie, dalej grasz prawda.? Jakby tak nie było to była by gdzieś zagrzebana w twoim pokoju. - domyśliłam się chodź jednej rzeczy i popatrzyłam na niego szczęśliwa. 
    - W sumie to tak, u nas to jest już chyba we krwi. Nie wiem czy ktoś z naszej rodziny mógł by wyrzucić muzykę ze swojego życia. - mówił to z szerokim uśmiechem na ustach. 
Mnie też ucieszyło to co powiedział, dobrze też wiedzieć że nie porzucił czegoś co kocha i w czym jest dobry. 
    - No to mów, co u ciebie. Dalej się kumplujesz z Matt'em, Nate'm i Jasper'em.?
    - No pewnie.. nawet to właśnie z nimi jakby gram. - powiedział chyba najciszej jak się dało i wbił wzrok w ziemię, jak gdyby stało się coś głupiego.
    - Żartujesz.?! Masz zespół.?! I nic mi nie powiedziałeś.?! Noo opowiadaj.. Długo już razem gracie.? - pytałam podekscytowana tym, że wkońcu zaczął coś robić ze swoim talentem.
    - A tam.. Od razu zespół, bez przesady, tak tylko.. sobie troche tam, razem... - mówił jakby zawstydzony, przeczesując włosy palcami.
Zawsze właśnie wtedy tak robi, oj ja już go dobrze znam. Teraz mi się nie wywinie. Wszystko z niego wyciągnę, trzeba tylko pociągać za odpowiednie sznurki.
    - Oj Lucy, Lucy.. co się z tobą porobiło, jak mnie nie było co.? Ale nie martw się, już ja cię spowrotem rozkręcę. Chyba wiesz co zrobie, nie.? Pamiętasz jeszcze do czego jestem zdolna, czy już zapomniałeś z kim teraz rozmawiasz.? - powiedziałam cwanie i poruszyłam brwiami w górę i w dół. 
Lucas popatrzył na mnie jakby... zaciekawiony, bo nie wiedział co mam na myśli i co planuje. Przestał się skupiać na sobie i już go mam, mała zasadzka tak właśnie łatwo go podejść. 
    - No właśnie, więc co z tym zespołem.? - uśmiechnęłam się do niego chytrze.
    - Mówiłem już, nie jesteśmy zespołem. Tylko grupą ludzi, która pisze i tworzy razem muzykę, a potem zdarza im się to zagrać dla kogoś, albo tylko dla siebie.
Popatrzyłam na niego jakby właśnie mi powiedział, że trawa jest niebieska, a niebo zielone. Czy on ma mnie za głupią.? 
    - Serio..? I to niby nie jest zespół.? Właśnie DOKŁADNIE TAK wygląda zespół wiesz.? - powiedziałam podkreślając słowa żeby zrozumiał.
Doszliśmy do naszej ulubionej lodziarni i oboje wzięliśmy oczywiście po dużej miseczce wielosmakowych lodów ze wszystkimi dodatkami. Taki nasz mały zwyczaj, zawsze kiedy tu przyjeżdżam. Usiedliśmy więc przy stoliku na dworze i rozmawialiśmy dalej. 


          Reszta dnia minęła mi dość szybko i przyjemnie. Gdy wróciliśmy do domu z Lucasem, usiedliśmy w trojkę w kuchni, rozmawialiśmy, wspominaliśmy i opowiadaliśmy sobie różne rzeczy. Potem wzięłam długą kąpiel i położyłam się wcześniej spać, bo byłam zmęczona podróżą. Następnego dnia spałam do późna, a potem większość czasu zajęło mi rozpakowywanie ubrań, kosmetyków i całej reszty swoich rzeczy oraz "urządzenie się" w tymczasowym domu. Dopiero późnym popołudniem miałam wolny czas, więc postanowiłam że wyjdę na spacer z naszą suczką i przejdę się po okolicy. Ubrałam się, zapięłam Shadow, wyszłam z domu i ruszyłam powoli w stronę miasta
           Szłam już chwilę, ale dalej byłam niedaleko od domu. Nagle, w jednej chwili Shadow zaczęła strasznie głośno szczekać, skakać i wariować. Zobaczyłam że chciała się wyrwać do jakiegoś wielkiego psa przed nami, który też nie był spokojny. Nie wiem dlaczego, ale ona czasami tak reaguje na niektóre psy. Właściciel tamtego, odciągał go w drugą stronę, więc bez namysłu zrobiłam to samo, zawracając w stronę parku. Właśnie wtedy, gdy się odwracałam, poczułam że z kimś się zderzyłam. Podniosłam wzrok i... znowu GO zobaczyłam.
    - Widzę że lubisz na mnie wpadać. - popatrzył w moje oczy i uśmiechnął się czarująco.
    - Dobrze że nie niosłem kawy. - dodał po chwili i zaśmiał się.
    - Zawsze będziesz mi to wypominać.? - popatrzyłam na niego i też się zaśmiałam.
    - Hmm.. No jeśli dasz mi znowu do tego okazje. - uśmiechnął się i uniósł brwi. 
 Kurde.. Co ten chłopak takiego w sobie ma, że tak mnie intryguje.? Jest jakiś taki.. no nie wiem, inny niż wszyscy. Niby zwyczajny, ale jest w nim coś takiego tajemniczego. To właśnie zwraca moją uwagę, bo to lubie w chłopakach. Lubie zagadki, bo oczywiste rzeczy są nudne. Wydaje mi się, jakby on wyczuł to wcześniej i robił tak specjalnie, żeby mnie zainteresować. Chociaż widzimy się właściwie, dopiero jakby drugi raz. 
Chyba za długo rozmyślałam, bo patrzył na mnie jakby na coś czekał.
    - Coś nie tak.? - zapytałam i patrzyłam mu dalej prosto w oczy.
    - Czekam, bo nie odpowiedziałaś mi na pytanie. 
Popatrzyłam na niego zdziwiona, bo nie pamiętam żeby mnie o coś pytał.
    - To ty zadałeś jakieś pytanie.? - powiedziałam i ruszyłam powoli.
    - Tak. Czy dasz mi okazje żebym mógł ci wypominać że rozlałaś na mnie moją kawę. - wyjaśnił i zaśmiał się. 
    - Haha.. no nie wiem, skoro masz mi wypominać to wolę nie. - zażartowałam. 
    - Hmm... No to może, pójdziesz ze mną na kawe i będziemy kwita, co.? - szedł obok mnie i cały czas na mnie patrzył. 
 Spojrzałam na niego, widać że nie odpuszcza tak łatwo. To tym bardziej mi się spodobało. 
    - No nie wiem, nie znam cię. - powiedziałam specjalnie.
    - Właśnie. To widzisz, będziemy mieli okazje żeby się poznać. - nie dawał za wygraną.
    - Nooo... a skąd mam wiedzieć że nie jesteś jakimś psychopatą, który mnie wywiezie do lasu i zamorduje.? - mówiąc to powstrzymywałam się od śmiechu. 
    - A wyglądam ci na takiego.?
    - Hmm... Tak.
    - No dzięki.. No, ale weeeź. Jestem przecież taki słodki. - popatrzył na mnie i specjalnie uśmiechnął się słodko, co sprawiło że był jeszcze bardziej uroczy.
    - Może.. No więc, jesteś słodkim psychopatą. 
Oboje się zaśmialiśmy. 
    - Haha.. okej tak już lepiej. - mówił dalej z śmiechem. 
    - No właśnie, à propos psychopaty. Nie prześladujesz mnie czasem.? - popatrzyłam na niego. 
    - Niee.. akurat byłem w okolicy. To znaczy.. w okolicy byłem u kolegi. - powiedział troche mieszając. 
    - Aa.. okej, rozumiem. 
Spacerowaliśmy tak po parku, potem siedzieliśmy na ławce, cały czas rozmawiając. 

 

          Gdy zaczynało robić się późno, odprowadził mnie spowrotem. Po jakimś czasie byliśmy już nie daleko domu. Przez te nie całe dwie godziny bardzo się poznaliśmy i zbliżyliśmy się do siebie.
    - Ej.. wiesz.. musze ci się do czegoś przyznać. - powiedział troche zmieszany.
    - Tak.? O co chodzi.? - popatrzyłam na niego, ciekawa odpowiedzi.
    - No bo, troche cię okłamałem. Wcale nie trafiłem na ciebie przez przypadek, nie byłem też u żadnego kolegi w okolicy. - podniósł wzrok i spojrzał mi w oczy.
    - To znaczy.? To jak to wkońcu było naprawde.?
    - No bo, wtedy na lotnisku.. No jakoś, nie mogłem pozwolić żeby tak to się skończyło. 
    - No tak, i co z tego.? - spytałam, nie bardzo rozumiejąc o co mu chodzi.
    - No chodzi o to że, specjalnie ciebie szukałem. Wiesz, żeby znowu się spotkać. - popatrzył na mnie nie do końca pewnie.
    - Ale, jak ty to...? To znaczy.. Jak mnie znalazłeś.? 
    - Wiesz, mam znajomości.. Wystarczyło tylko trochę się wysilić. - uśmiechnął się, jakby trochę dumny.
    - No dobra, ale.. jak znalazłeś dziewczynę od tak, którą widziałeś tylko raz i o której nic nie wiedziałeś.? - popatrzyłam na niego, trochę zdziwiona.
    - No.. w sumie to sama dużo mi powiedziałaś. 
    - Jak to.? Przecież nic ci nie mówiłam. - teraz już naprawde byłem skołowana.
    - No właśnie tak. Wieku się mniej więcej domyśliłem, obstawiałem od 18 do 20 lat. Wiedziałem też dokładnie o której, skąd, gdzie i ile leciałaś, no bo byłem w tym samym samolocie. No, a potem to już pomogło mi to co powiedziałaś, że mieszkasz pół miasta dalej, kiedy tu ostatnio byłaś i wgl. Poszło nawet szybko. - popatrzył na mnie i uśmiechnął się lekko. 
    - Nie jesteś zła.? - zapytał po chwili, z nadzieją w głosie. 
    - Emm.. Nie.. Spoko, jest okej. - uśmiechnęłam się i stanęłam przed drzwiami domu. 
Gdy chciałam już wchodzić usłyszałam jego pytanie.
    - No too... jak będzie z tą kawą.? 
Szczerze mówiąc to wogóle o tym nie myślałam, i zapomniałam już o tym. 
    - Hmm.. no, w sumie.. Czemu by nie.? - uśmiechnęłam się do niego ciepło. 
    - Serio.? No to super. Może być jutro o 15.? Znam fajne miejsce.- powiedział wyraźnie ucieszony. 
    - Jasne, em.. - przerwałam i zaczęłam myśleć. 
I właśnie dopiero teraz doszło do mnie, że przez ten cały czas spędzony razem, ani w samolocie, na lotnisku, ani przez te dzisiejsze dwie godziny... jeszcze nie poznałam jego imienia. Nie wiem jak to się stało, że nawet go o nie nie zapytałam. 
    - Hej.. głupie to, ale dopiero teraz sobie o tym przypomniałam. - spojrzałam na niego. 
    - Jak ty wogóle masz na imię.?
    - Jezu nie powiedziałem ci.? - popatrzył na mnie lekko zakłopotany
    - Przepraszam. Jestem Zayn. - podszedł i podał mi rękę.
    - Schanell, ale to już pewnie wiesz. Mów mi Schan.. - uśmiechnęłam się i uścisnęłam jego dłoń. 
W tym momencie, od czubka głowy po same palce, przeszedł mnie jakiś taki przyjemny dreszcz. Staliśmy więc tak i patrzyliśmy sobie w oczy.

środa, 16 października 2013

Rozdział 3.

*
Hej. Na wstępie chciałam was bardzo przeprosić za tą długą przerwę. Wiem że to ponad miesiąc od ostatniego posta, a teraz to już nawet prawie dwa miesiące, ale dużo sie działo w moim życiu i tak wyszło. Kłopoty z internetem, potem choroba, szkoła i różne problemy, których naprawde było dużo, a teraz mam wielki brak weny, ale jakoś udało mi sie coś napisać. Chociaż na następny rozdział nie mam zbytnio pomysłu więc nie wiem kiedy on będzie, ale spora jego część jest już napisana. Więc przepraszam i mam nadzieje że będziecie czytać dalej. No i oczywiście prosze o komentarze.
Bardzo była bym wam za nie wdzięczna bo możecie pisać tam wasze opinie, pomysły, zastrzeżenia itp itd, czyli w skrócie wszystkie rzeczy które wam się podobają, jak również te które się nie podobają, no i oczywiście pomaga to w pisaniu następnych rozdziałów. Więc piszcie, piszcie, piszcie jak najwięcej komentarzy ;*
*
   
Otworzyłam oczy, otaczała mnie jasność i dziwny spokój. Cisza i ciepłe światło, tylko to tutaj było. Oglądałam powoli miejsce w którym się znajdowałam. Byłam w powietrzu, stopami dotykałam miękkich, delikatnych puszystych chmur. Uśmiechałam się wesoło nie wiem dlaczego, ale byłam bardzo szczęśliwa, podobało mi się tutaj bo miejsce było bardzo przyjemne. Siedziałam na ładnej, drewnianej huśtawce, jej łańcuchy sięgały wysoko, wysoko w górę, znikały za dużym obłokiem w górze. Obok było jeszcze kilka huśtawek co troche mnie zastanowiło. Zza wielkiej chmury wychodziło ciepłe, ogromne, żółte, słońce. Szczęśliwa przeczesywałam palcami najmniejszą chmurkę przede mną, wtedy właśnie zebrała się straszna burza. 
Ulewny deszcz, głośne grzmoty, błyski i straszne pioruny. Wraz z pogorszeniem pogody zepsuł się mój nastrój. Zrobiłam się smutna, a wszystko stało się beznadziejne i przygnębiające. Czułam wtedy wszystkie złe i negatywne emocje, było mi tak źle i czułam się tak strasznie, że popatrzyłam pod stopy i skoczyłam w dół. Z każdym znikającym na mną kolejnym metrem, czułam jak znika każde kolejne złe uczucie. 
Spadałam dłuższą chwile i myślałam już że zaraz spadnę na ziemię, więc zamknęłam oczy i odprężyłam się, a wtedy złapał mnie tajemniczy nieznajomy. Zdziwiona popatrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami. On był bardzo przystojny, wysoki, umięśniony brunet, o ciemnej karnacji, jak i o ciemnych brązowo-czekoladowych oczach, z cudownymi, pełnymi czerwonymi ustami i lekkim zarostem. Czułam cie niesamowicie, nawet nie wiem jak to opisać, ale było mi bardzo dobrze i czułam się przy nim bezpieczna. Patrzyłam w jego oczy i wtedy się obudziłam. 



Dokładnie o godzinie 10 obudził mnie dźwięk mojego budzika. Powoli otwarłam oczy, mając w głowie resztę snu. Ciągle widziałam twarz tego chłopaka, te cudowne oczy i czarujący uśmiech, nie chciały wyjść z mojej głowy. Nie wiem dlaczego, ale wydawał mi się bardzo tajemniczy. Leżałam tak jeszcze chwilę, a ciepłe promienie słońca wpadające przez okno, oświetlały moją twarz. 
Monic.! Prawie bym o niej zapomniała. Chyba by mnie zabiła, jakbym jej nie obudziła. No tak, ona potrzebuje chyba z dwóch godzin na samo ułożenie włosów. Zaśmiałam się, zadzwoniłam żeby ją obudzić i poszłam do łazienki. O 11:20 byłam już gotowa, a do samolotu zostało jeszcze dużo czasu, więc zeszłam na dół i zrobiłam sobie kanapkę z nutellą. Zjadłam ją bez pośpiechu, usiadłam na kanapę i zaczęłam oglądać telewizję.
 Miej więcej za pół godziny dostałam sms od Monic :
"  Hej, możesz się już powoli szykować, za niedługo wpadnę. ;*  " 
 Po chwili wstałam, wyłączyłam tv a wbiegłam po schodach na górę.
 Rozejrzałam się po pokoju, aby sprawdzić co jeszcze muszę spakować. Wsadziłam do walizki jeszcze kilka ubrań, kosmetyki i rzeczy z łazienki, przy okazja zrobiłam lekki makijaż. W tym czasie usłyszałam otwieranie drzwi, po chwili do pokoju weszła Monic. Była jak rodzina, więc poprostu normalnie wchodziła do naszego domu, zresztą tak samo jak ja do jej. Podeszła do mnie i przytuliła mnie na powitanie. 
  - Gotowa.? - Zapytała, ale nawet nie dała mi czasu na odpowiedź, tylko dodała.
  - Zresztą kogo ja pytam, wiadomo że tak. 
Zaśmiałyśmy się równocześnie. 
  - Oj no już tak nie przesadzaj. Zresztą, ciągle czuje że jeszcze coś powinnam wziąć, ale nie wiem co. - Powiedziałam, ogarniając wzrokiem pokój.
  - No jasne że coś powinnaś wziąć. - Zrobiła minę divy. 
  - Mnie oczywiście, jak mogłaś zapomnieć.?
Znowu zaczęłyśmy się głośno śmiać.
  - Wiesz że najchętniej bym cię wzięła ze sobą. - Popatrzyłam na nią.
  - Wiem, wiem kochanie. No, ale nie załamuj się to przecież tylko wakacje, a potem wracasz tutaj. - Powiedziała pocieszająco.
  - A właśnie... żeby było ci lepiej, to mam prezent dla ciebie. - Uśmiechnęła się wesoło i podała mi pudełko, którego wcześniej nie zauważyłam. 
Popatrzyłam na nią tylko przez chwilę, wzrokiem mówiącym że nie musiała nic takiego robić. 
  - Nawet nie próbuj nic mówić i nie patrz tak na mnie, bo wiem co myślisz. - Powiedziała wyprzedzając mnie.
Otwarłam pudełko i popatrzyłam do środka, było tam moje ulubione zdjęcie moje z Monic jak byłyśmy młodsze, takie głupie nastolatki miałyśmy na nim chyba po 14 lat. Zdjęcie to było w ślicznej, rzeźbionej, drewnianej ramce. Uśmiechnęłam się szczęśliwa, że mam taką cudowną przyjaciółkę jak ona, więc przytuliłam ją mocno.


  - Jesteś kochana, dziękuje ci. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. - Popatrzyłam z uśmiechem na zdjęcie i wsadziłam je do walizki.
  - No beze mnie byś nie przeżyła, bo jestem przecież najlepsza. - Zaśmiała się.
  - Och, ach, tak tak. Ta twoja skromność.. - Powiedziałam specjalnie i też się zaśmiałam. 
Usłyszałam samochód taty, podjeżdżający pod dom.
  - Tata przyjechał, trzeba się zbierać. - Powiedziałam do Monic i wzięłam torebkę. 
  - Dopiero teraz.? Gdzie oni byli cały ranek.? - Popatrzyła na mnie lekko zdziwiona.
  - Mnie się nie pytaj.. Ostatnio jakoś za dużo się nikt nie odzywa. - Odpowiedziałam krótko i spakowałam jeszcze ładowarkę, a iPod'a ze słuchawkami, wrzuciłam do torebki. 
Razem z przyjaciółką zeszłam na dół, zamknęłam dom, wsadziłam walizkę i wsiadłyśmy do auta.
  - Cześć, spakowana.? Wszystko zabrałaś.? 
  - Tak, chyba tak, wszystko mam. - Odpowiedziałam zapinając pas.
  - Napewno wszystko.? Nie zapomniałaś o niczym.? - Zapytał patrząc na mnie.
Spojrzałam na niego troche zdziwiona.
  - Emm, chyba.. Mam wrażenie że czegoś nie wzięłam, ale tak jest okej. A co.?
  - Zostawiłaś rano bilety i dokumenty na szafce, wiedziałem że ich zapomnisz. - Powiedział i podał mi je.
  - A, no tak.. Dzięki. - wzięłam je i schowałam do torebki. 
Nic więcej nie powiedziałam, bo komentarz był zbędny. 
Cała droga  przeminęła mi na rozmowach z Monic. Nie byłam już taka przybita i nie myślałam o tym że ją zostawiam. Śmiałyśmy się, plotkowałyśmy, żartowałyśmy i ogólnie rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. Gdy już dojechaliśmy na lotnisko atmosfera się troche pogorszyła, ale było dobrze. Najtrudniej było nam sie pożegnać, kiedy miałam wsiadać już do samolotu. Wielu pewnie wydaje się to głupie, przecież to tylko dwa miesiące, a nie dwa lata. Tylko że Monic jest moją najlepszą przyjaciółką od zawsze, prawie że od samego urodzenia, no a do tego jest kimś dużo więcej niż przyjaciółką, nawet więcej niż siostrą. Jesteśmy nierozłączne i nic ani nikt nigdy tego nie zmienił, ani nie zmieni. Spędzamy za sobą cały wolny czas, a kiedy nie widzimy się przez parę godzin to już za sobą tęsknimy. Może to śmieszne, ale prawdziwe i cieszę się że mam ją zawsze przy sobie.
Gdy już się pożegnaliśmy, wsiadłam do samolotu i zajęłam swoje miejsce, machałam im jeszcze przez chwile dopóki nie odlecieliśmy. Wyciągnęłam wreszcie mojego ipod'a i mogłam wkońcu posłuchać mojej ulubionej muzyki. Tak minęło mi kilka pierwszych godzin. Później poczytałam jakiś czas książkę, a na koniec zdrzemnęłam się nie całą godzinę. Kiedy się obudziłam, wstałam żeby przejść się trochę po pokładzie i gdy się odwracałam wpadłam na kogoś, a on wylał na siebie kawę którą niósł.
  - Przepraszam nie widziałam cie, ja nie chciała... - Zaczęłam troche zakłopotana.
  - Hej, spoko. Nic się nie stało, nie martw się. - Chłopak przerwał mi uśmiechając się.
Przede mną stał wysoki, przystojny i atrakcyjny szatyn. Nie wiem dlaczego, ale jego ciepłe spojrzenie mnie sparaliżowało. Poprostu gdy zobaczyłam ten czarujący uśmiech, zamarłam na chwilę, czułam sie troche tak jakbym już kiedyś go spotkała, ale nie pamiętam go.
  - Eee... - To było wszystko co mogłam z siebie wydać, ale po kilku sekundach się ogarnęłam.
  - Tak czy tak przepraszam, nie zrobiłam tego specjalnie. - Powiedziałam speszona i odgarnęłam kosmyk włosów za ucho. 
Chłopak popatrzył na mnie i zaśmiał się. 
  - Ej no, nie stresuj się tak. Jest okej. 
Oboje sie zaśmialiśmy, a on znowu tak cudownie się uśmiechnął. Stałam tak tylko i patrzyłam w jego oczy. 
  - To ja pójde się lepiej przebrać, oczywiście jeśli mi pozwolisz. - Powiedział patrząc na mnie zabawnie.
  - Em.. tak, to znaczy jasne. To znaczy.. czemu miała bym ci nie pozwolić.? Nie musisz mnie pytać o zdanie. To znaczy.. poprostu idź. - Mówiłam zmieszana, bo nie bardzo zrozumiałam o co mu chodzi.
  - Haha.. a przepuścisz mnie piękna.? - Zapytał śmiejąc się i czekając.
Dopiero teraz zauważyłam, że blokuje mu całe przejście i nie miał jak się przedostać. Zrobiło mi się głupio i spuściłam głowę, bo czułam że zaczęłam się czerwienić. 
  - Aa.. tak.. jasne, przepraszam. - Odsunęłam się w bok, a on odszedł śmiejąc się pod nosem.
  - Co za idiotka. - Powiedziałam sama do siebie i wróciłam na moje miejsce. Zachowałam się jak kretynka, wogóle co to miało być.? Ja taka nie jestem, nie wiem co mi odbiło, nigdy nie zachowuje się tak przy chłopakach. Raczej nigdy nie tracę tak głowy. To raczej chłopacy starają się o mnie, a ja się tak nie spinam tylko jestem wyluzowana. No, ale te jego cudowne oczy i ten uśmiech.. Nie wiem co to miało być, ale wyszła napewno jakaś porażka.!
Po następnych nie całych dwóch godzinach, doleciałam na miejsce. Przez ten czas od czasu do czasu odwracałam się i spoglądałam na tego chłopaka. Zawsze wtedy on patrzył na mnie i śmiał sie lekko, albo się uśmiechał. Od razu się odwracałam i nie patrzyłam na niego. Więc gdy wysiadłam z samolotu i wzięłam swój bagaż, rozejrzałam się po lotnisku. Niestety nikt nie mógł przyjść po mnie na lotnisko, więc musiałam sama dotrzeć do domu. Dla mnie nie był to żaden problem, tylko małym kłopotem było to, że ostatni raz byłam tu w wieku chyba 13 czy 14 lat i dużo się tu zmieniło od tamtego czasu.

 

Rozglądałam się po lotnisku, aby znaleźć gdzieś postój taksówek, ale go nie widziałam. Gdy zrobiłam parę kroków, po chwili zobaczyłam chłopaka z samolotu. Bez namysłu podeszłam do niego, mając nadzieję że on będzie mógłby rozwiązać mój problem. 
  - Hej, przepraszam mógłbyś mi pomóc.? - Zapytałam słodko patrząc w jego piękne, głębokie brązowo-czekoladowe oczy i znowu odpłynęłam. 
  -  Ooo.. to ty. - Zaśmiał się krótko, pokazując równiutkie rzędy białych zębów, które idealnie wyglądały z jego ciemniejszą karnacją. 
  - No jasne, dla ciebie wszystko. To o co chodzi.? - dodał po chwili.
  - Em tak, sporo sie tu zmieniło odkąd byłam tu ostatni raz jakieś 4 czy 5 lat temu. No i troche nie poznaje miasta. - Wyjaśniłam szybko.
  - Powiesz mi może gdzie tu jest jakiś postój taksówek albo coś takiego.? Musze dojechać do domu, a raczej nie mam ochoty iść na pieszo przez pół Londynu. - Powiedziałam z uśmiechem, nie odrywając wzroku od jego ciemnych oczu.
Właśnie wtedy gdy tak analizowałam jego wygląd to przyszło mi do głowy skąd go kojarze. To był ten chłopak z mojego snu, to on mnie złapał kiedy skakałam w dół. Tak.. to napewno musiał być on, te same cudowne oczy, rysy twarzy, malinowe usta, ciemne włosy i karnacja. Od razu jakoś zrobiło sie tak inaczej, ale przecież nie wyjadę teraz z tekstem w stylu: "Hej to ty, śniłeś mi sie wczoraj w nocy." wyszło by to dziwnie, po za tym po co miała bym to mówić.
  - Pewnie musisz tylko... - Zaczął, ale nie mógł skończyć, bo w tym momencie rzuciła mu się na szyję jakaś dziewczyna, mocno go ściskając.
Uznałam że to jego dziewczyna, więc byłam tam nie potrzebna. Dosłownie po kilku sekundach następne dwie podbiegły do niego i przytulały go. 
Hmm.. może to jednak siostry, przyjaciółki czy jakaś rodzina.? No.. nie ważne.
Wszystkie piszczały tak głośno, że wystarczyło by jeszcze kilka sekund, żeby wybuchły mi bębenki. Odeszłam więc na bok i rzuciłam tylko:
  - Spoko, dam radę sama, dzięki. - Odwróciłam się i ruszyłam przed siebie.
Usłyszałam jeszcze stłumione przez krzyki i piski dziewczyn ; 
  - Nie, ej poczekaj...
Jednak szłam już dalej, nie czekając na nic. 
Chodziłam i rozglądałam się, po jakiś 15 minutach znalazłam to czego szukałam. Wsiadłam więc do taksówki, pakując wcześniej swój bagaż, podałam kierowcy adres i ruszyliśmy.
Droga nie była taka krótka więc wyciągnęłam ipod'a i włączyłam muzykę. Słuchając moich ulubionych utworów, oglądałam przez szybę miasto. Naprawdę dużo się zmieniło przez ten czas, nawet bardzo dużo. 
Wkońcu dojechałam na miejsce, zapłaciłam i razem z moimi rzeczami przystanęłam na chwile przed domem oglądając go oraz najbliższą okolice. 


*
Zapomniałam jeszcze dodać że następny rozdział powinien być za niedługo kiedy tylko go dokończę i przepisze. W nim okaże się już kto jest tajemniczym 'nn', ale myśle że wy już domyślacie sie kto to prawda.? Jeśli tak to piszcie to w komentarzach no i jeszcze raz prosze piszcie je. Jak widać zmieniłam wygląd bloga, więc możecie też pisać co o nim myślicie i czy jest lepszy. ;*
*